21.11.2015

To byl maj... A nie, jednak marzec.

Jest 16:30. Za oknem ciemno jak w czeluściach szałasu wypchanego trocinami mojego śp. chomika Grubasa. Chyba czas wychylić nos zza kołdry i zrobić coś pożytecznego dla świata.
Zacznijmy od makijażu.
Albo chwila. Nie porywajmy się od razu na Mount Everest. Zróbmy kawę.




To już osiem miesięcy, odkąd spotkałam swojego Ktosia. Ktoś całuje mnie w szyję, Ktoś robi mi herbatę, kiedy nie chce mi się przenieść tyłka z kanapy do kuchni, Ktoś interesuje się, jak minął mi dzień. Czy się wyspałam? Czy czegoś mi nie trzeba? Czy mam ochotę na spacer? A może na kino?
Poddaję się tej rozkosznej trosce i myślę o tym, jak to cudownie oddać serce komuś, kto mnie tak dobrze rozumie.

W każdy dwudziesty dzień miesiąca świętujemy to dziwaczne zrządzenie losu  i idziemy porobić coś zabawnego. Bo z tym całym związkiem zaczęło się zupełnie niewinnie. Cofnijmy się do lutego zeszłego roku.

Jak co wieczór zasiadłam do komputera i bezmyślnie scrollowałam fejsbuka. Jak co wieczór dostałam również wiadomość od mojego znajomego, z którym od jakiegoś czasu utrzymywałam częstszy kontakt. Rozmowa trwała w najlepsze, opowiadaliśmy sobie o naszych nieudanych Walentynkach. Klapa na klapie, mówię Wam! Tego roku nikomu z nas się nie poszczęściło.
Nagle na ekranie pojawiło się drugie okienko, z pytaniem co się ze mną dzieje. Jak to co? Wszystko w porządku. Dopiero, kiedy zobaczyłam nadawcę wiadomości zrozumiałam o co chodzi. Autorem był Mięśniak, z którym spotkałam się parę razy, ale nic konkretnego z tego nie wynikło. Zignorowałam okienko. I chyba wtedy otworzyłam sobie nowe, na coś zupełnie mi obcego.




Mięśniaka zostawiłam daleko za sobą, a zamiast tego coraz częściej spotykałam się ze wspomnianym starym znajomym. Nie wiem kiedy to się stało, aż tu nagle zaczęłam wyczekiwać tego momentu w ciągu dnia, w którym będziemy mogli pogadać. Zresztą nie było to nic zaskakującego- zawsze mieliśmy dobry kontakt. Dobry, ale rzadki.
Niebawem wiadomości z fejsbuka zamieniły się na odbieranie mnie z pracy i odprowadzanie do domu. Potem pojawiły się długie spacery i wyjścia na piwo i do kina. Nastąpił też moment, kiedy On był u mnie częstszym gościem niż którakolwiek z moich przyjaciółek.

Aż tu nagle mnie trachło. Wszyscy powtarzali mi: "On się w Tobie kocha!" A ja na to parskałam śmiechem odpowiadając, że to tylko kumpel. Ale czyżby? Nachodziły mnie myśli, czy jednak może nie przekraczam żadnej granicy? Czy on nie czuje do mnie więcej, niż tylko przyjacielską sympatię?
A że mnie trzeba tłumaczyć łopatologicznie, przekonał mnie dopiero pocałunek, którym obdarzył mnie pewnego marcowego wieczoru.

"Nie mogłem się powstrzymać"- szeptał mi do ucha. Dwa dni później wyznał mi miłość.
Dowiedziałam się także, że czaił się na mnie już od czasów gimnazjum. Matko Kochana! Osiem lat mi zajęło wydedukowanie, że mężczyzna mojego życia czeka na mnie dziesięć minut drogi od mojego domu.

Czy to nie zakrawa o scenariusz komedii romantycznej? Zaraz, zaraz, przecież zawsze chciałam przeżyć miłość niczym z Harlequina :)









22.02.2015

Ktosiu, czekam

To było piękne.

Zdaje się, że był środek lata. Słońce gładziło mnie po twarzy swoimi ciepłymi promieniami, ptaki nuciły swoje arie, a drzewa w parku rysowały niereguralne kształty na horyzoncie. Odstawiłam rower pod sąsiednią wierzbą i rozścieliłam koc na soczyście zielonej trawie. Przez prawie dwie godziny nie mogłam przestać się uśmiechać. Obserwowałam beztroskie brzdące, bawiące się na huśtawkach i przez moment zapragnęłam mieć znowu 6 lat.

-No dalej, widzę, że tego chesz!- Ktoś pociągnął mnie za rękę w stronę opuszczonej, smutnej bujawki.
-Ale to tylko jedna huśtawka- zauważyłam. Założyłam, że to samolubne, bujać się w pojedynkę.
-Siadaj i o nic się nie martw- Ktoś usadził mnie i zaczął delikatnie kołysać. Zamknęłam oczy i i całą sobą chłonęłam zapachy i dźwięki lata. Gdy je otworzyłam, było już ciemno.

-Co się dzieje?- zapytałam zdezorientowania. Ktoś jednak ciągle ze mną był, położył mi dłoń na ramieniu i szepnął:
-Spójrz w górę.


Niesamowite. Jakby ktoś pomalował niebo w brokatowe ciapki. Gwiazd było tyle, że mogłabym je liczyć w nieskończoność. Nagle sama poczułam się jak mała plamka. Niebo rozpościerało się nade mną srebrzystym dywanem, jego ogrom i piękno sprawiło, że nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Sięgnęłam tylko po rękę Ktosia i ścisnęłam ją. Poczułam ciepło przepływające przez moje ciało. Ktoś się mną opiekował. Ktoś nade mną czuwał. Ktoś chciał się ze mną podzielić czymś tak pięknym. Niczego nie musiałam się obawiać. Tylko gapiłam się w granatowo-srebrne niebo.


Nadal pamiętam to uczucie, kiedy się obudziłam. Niesamowita błogość, niczym niezachwiana beztroska i zachwyt. Spokój i ciepło drugiej osoby. Sen, który był niemal tak rzeczywisty, że wstąpiła we mnie pewność, że gdzieś tam jest Ktoś. Ktoś, kto czeka, żeby podzielić się ze mną swoim kawałkiem nieba :)

8.02.2015

Nie spać, zwiedzać!

Ostatniej nocy nie zmrużyłam oka. Niby wszystko było ok- tak jak zwykle padłam na łóżko ledwo żywa, po ciężkim dniu harówki w biurze. Poczytałam książkę, co by męczyć oczy i dać sobie szybciej wolne. I oto zatapiam głowę w miękkiej poduszce, zamykam ślepia i czekam na sen. Czekam. Czekam. I czekam. Mija godzina. Przez głowę galopują mi myśli. Damn it! Nie wyśpię się, a jutro ciężki dzień. Kolejna godzina. Czy tu robi się duszno, czy mi się wydaje? Otwieram okno. Dyszę na kołdrze, łapiąc haust świeżego powietrza. oddycham sobie, powtarzam, że jestem ZEN i że zaraz zasnę.

tumbrl
Nie zasypiam. Przewalam się z boku na bok, aż wyglądam jak naleśnik zawinięty w bety. Zamykam okno, kolana mi się trzęsą z zimna. Nadal zawinięta jak tortilla w koc i prześcieradło wracam do łóżka i nie śmiem spoglądać na zegarek. Komórka jednak sama krzyczy, że jest już naładowana i żeby ją wypiąć z kontaktu. TO SĄ JAKIEŚ JAJA- myślę. Na wyświetlaczu jak byk 5:09. Do pobudki dwie godziny. No więc wracam jako smutny naleśnik i smażę się w pościeli do siódmej. Pół godziny przed pobudką zapadam w krótki letarg, śni mi się, że zaspałam do pracy i że już nigdy nie dostanę podwyżki.

Budzę się z uczuciem ulgi i z baaaardzo ciężkimi powiekami. Podwyżka to nadal opcja!- powtarzam w myślach. Pod oczami jednak wory sięgające niemal kolan. Chwała Ci Panie za kosmetyki kolorowe.


tumbrl

Pierdzielona pełnia, nigdy się nie mogę wyspać.

27.01.2015

Prawie husband

Właściwie, to nigdy nie wyjaśniłam Wam, skąd wziął się mój pseudonim. Czemu Prawie Żona, a nie na przykład Wesoła Biedronka? Po szczegóły zapraszam do pięknej, acz zmyślonej historii, która PRAWIE miała miejsce, PRAWIE dekadę temu.

tumbrl

17.01.2015

5 rad dla (wolnych) bab

Niemal wszyscy narzekają na rozstania. Fakt, perspektywa chodzenia do kina w pojedynkę, samotnych nocy i poranków nie jest może zachwycająca. Jednak ludzie (szczególnie babki) nie skupiają się na pozytywnej stronie bycia singlem. Nieświadomi, zasmarkują kolejne chusteczki, narzekając na swój marny los. Przewiń na dół, już od samych obrazków powinno Ci się zrobić lepiej.

tumbrl

16.01.2015

Przychodzi baba do lekarza

Jest rano. Budzi mnie niesamowicie gorąca noc. Czy to już lato? Czy mi się tylko śni? Wody! Cała mokra docieram po omacku do kuchni i duszkiem osuszam szklankę. Nagle uświadamiam sobie, że za oknem jest minus pięć i coś mi się z tą upalną nocą nie zgadza.

tumbrl

11.01.2015

Back on the single track

Powroty są zazwyczaj przygnębiające.Dajmy na to z wakacji. Przez tydzień lub dwa cieszysz się słońcem i piaskiem wchodzącym między poślady, a potem BUM. Wracasz do szarej rzeczywistości. I jakby tych dwóch tygodni nigdy nie było. A może tylko Ci się śniły?